21 listopada 2012

Harry Potter i Insygnia Śmierci cz. 1

Rok produkcji: 2010
Reżyser: David Yates
Scenarzysta: Steve Kloves
Gatunek: Familijny, fantasy, przygodowy
Oryginalny tytuł: Harry Potter and the Deathly Hallows: Part 1










C: To był film, od którego zaczęła się nasza wspólna przygoda z kinem. Niewiele jednak brakowało, a wcale byśmy się na niego nie wybrali. Gdy dowiedziałem się, że moja Dziewczyna (wtedy jeszcze znajoma) uwielbia HP, szybko wykorzystałem ten fakt, zapraszając Ją do kina. Na jutro. Podałem Jej godzinę, na którą pójdziemy do Multikina. Ponieważ chciałem mieć trochę zapasu, przyszedłem godzinę przed seansem. Gdy dotarłem pod Jej miejsce zamieszkania, okazało się, że myślała, że podałem godzinę spotkania, a nie projekcji, więc w ogóle nie była gotowa. Wyprawiła się jednak błyskawicznie i dzięki temu dotarliśmy akurat na czas.

B: Ponieważ wredny C ukradł mi całą historię, niewiele pozostało mi do opowiedzenia. Mogę tylko dodać, że ten film stanowił początek dla wielu zwyczajów - chodzenia o niecodziennych porach do kina (kto umawia się na randkę o 10 rano?), kupowania biletów na trzynastym miejscu (bądź w sumie dających trzynaście) i dla wielu, wielu innych fetyszów. Dlatego też ta recenzja nie będzie stricte wyrażeniem opinii o filmie, raczej esejopodbnym zbiorem przemyśleń.

Ostatnia część Harry'ego Pottera to moment, kiedy wszystko, co dotąd powstawało, co się formowało zarówno w książkach, jak i filmach, podlega próbie. Przyjaźni się klarują, siła i umiejętności bohaterów także. Nie ma już czasu, by się czegoś nauczyć, trzeba działać - i to błyskawicznie. W czasie wojny (choć trudno tak nazwać jednostronne ataki Voldemorta i jego śmierciożerców na resztę społeczności) Harry, Ron i Hermiona usiłują znaleźć horkruksy, stanowiące jedyną drogę do zgładzenia ich wroga. Ponieważ nie mają pojęcia, gdzie szukać, idzie im to bardzo mozolnie.

Był to pierwszy film, w którym praktycznie cała akcja została przeniesiona poza Hogwart. Dzięki temu reżyser mógł pokazać nam trochę nowych miejsc i plenerów, co posłużyło mu do stworzenia jeszcze bardziej mrocznego klimatu niż w poprzednich częściach.

Trudno jest zastosować jakąkolwiek krytykę do filmu/książki, z którym/ą się dorastało. Jedno jest pewne - siódma część została zrealizowana lepiej niż jej poprzedniczka. Pomijając fakt, że historia nie została spłycona, jak w Księciu Półkrwi, do komedii romantycznej, to reżyser starał się zachować klimat książki i całkiem dobrze mu to wyszło. Trzeba jednak przyznać, że momentów pełnych miłosnych zawirowań było wiele - głównie pomiędzy Ronem a Hermioną. Oprócz tego, efekty specjalne były, jak zawsze, świetne, a całość uzupełniała wspaniała gra czołówki brytyjskich aktorów (Helena Bonham-Carter, Ralph Fiennes, Alan Rickman i inni).


C: Jedną z największych niezgodności z książką była scena tańca Harry'ego i Hermiony. Moim zdaniem, była ona po prostu niezręczna i nie pasowała do klimatu filmu, który cały był bardzo mroczny i smutny, za wyjątkiem tej właśnie sekwencji. Ludzie (w tym także B) piszą, że właśnie ta scena dopełniła to, czego brakowało w książce - przyjaźni między Hermioną i Harrym. Rozumiem ten argument, ale osobiście inaczej to odczułem.

Ogólnie film gwarantuje rozrywkę na niezłym poziomie. W porównaniu do Księcia Półkrwi wypada wręcz olśniewająco. Denerwuje jednak to podzielenie historii na dwie części. Po obejrzeniu tej, zastanawialiśmy się, co będzie dalej? Przecież prawie wszystko zostało już opowiedziane. Czy naprawdę materiału zostało wystarczająco, by nakręcić na jego podstawie kilkugodzinną produkcję? A jakie były Wasze odczucia? Czy podobał się Wam pomysł podzielenia Insygniów Śmierci? My możemy zdradzić, że nasze zdanie uległo diametralnej zmianie, gdy do kin weszła druga część.

B C
Ocena: 8/10 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoją opinią dotyczącą recenzji z innymi!