Rok produkcji: | 2002 |
Reżyser: | Peter Jackson |
Scenarzyści: | Peter Jackson, Fran Walsh, Philippa Boyens, Stephen Sinclair |
Gatunek: | Fantasy, przygodowy |
Oryginalny tytuł: | The Lord of the Rings: The Two Towers |
W poprzedniej części zostawiliśmy nieco zdekompletowaną i rozbitą Drużynę nad brzegiem rzeki Anduiny. Frodo (Elijah Wood) zdecydował, że samotnie wyruszy do Góry Przeznaczenia, by zniszczyć Pierścień. Nie spodziewał się jednak tak wielkiej lojalności Sama (Sean Astin), który niemalże zmusił go do wspólnej wędrówki. Hobbici nie wiedzą, że od pewnego czasu podąża za nimi istota owładnięta żądzą zdobycia skarbu za wszelką cenę - Gollum (Andy Serkis). Zdani tylko na siebie, muszą odnaleźć drogę do Mordoru, a co najważniejsze - nie dać się złapać. Tymczasem reszta drużyny wyrusza w pogoń za orkami, którzy uprowadzili Merry'ego (Dominic Monaghan) i Pippina (Billy Boyd). Co ciekawe, nie wygląda na to, by zmierzali oni do Mordoru. Kierują się w przeciwną stronę - do Isengardu, siedziby Sarumana Białego (Christopher Lee). Na swojej drodze Drużyna napotka liczne przeciwności, ale też sojuszników. Pojawią się nowi, interesujący bohaterowie, jak choćby księżniczka Rohanu (Miranda Otto) czy też Namiestnik, od wielu lat rządzący Gondorem w oczekiwaniu na prawowitego dziedzica tronu. Zwieńczeniem opowieści jest bitwa o Helmowy Jar, ostatnią twierdzę Rohańczyków.
Technicznie film stoi na bardzo wysokim poziomie. Efekty specjalne są dopracowane, nie przyćmiewają fabuły. Szczególnie podobali mi się Entowie (na pierwszy rzut oka można zauważyć, że znacznie się od siebie różnią) oraz upiory Pierścienia, które dosiadają teraz skrzydlatych wierzchowców. Brawa należą się twórcom także za stworzenie przekonywującego Golluma, co nie było zadaniem łatwym. Również stroje bohaterów zostały wykonane starannie, pasują do klimatu Śródziemia.
Jeśli chodzi o aktorów, to myślę, że poradzili sobie bardzo dobrze. Oczywiście nie wszyscy są świetni, lecz ogólnie gra nie wypada sztucznie. Moimi ulubionymi postaciami są Gandalf (Ian McKellen) i Sam, który bardzo przypomina tego książkowego. Z kolei Arwena (Liv Tyler) podoba mi się chyba najmniej, odbieram ją jako postać nieco pozbawioną charakteru. W książce jednakże miała go chyba jeszcze mniej, więc nie traktuję tego jako wielki zarzut.
Muzykę do wszystkich trzech części Władcy... skomponował Howard Shore. Jest ona ważnym składnikiem filmu, wiele razy pomaga wytworzyć podniosły nastrój. Kiedy jednak słucham jej "na sucho" nie ma już na mnie tak wielkiego wpływu. Miłym urozmaiceniem jest wprowadzenie nowego tematu dla Rohanu - bardzo przypadł mi on do gustu.
Wiele osób zachwyca się plenerami wykorzystanymi w filmie. Są one same w sobie niewątpliwie piękne, zobaczyć takie widoki na własne oczy to byłoby naprawdę coś, ale... Nie sądzę, żeby dobrze oddawały miejsca, które znamy z książki. O ile w Ithilien jeszcze nie jest najgorzej, to już np. Rohan jawił mi się jako miejsce zdecydowanie zieleńsze, żywsze i przede wszystkim mniej kamieniste, jak przystało na pastwiska ogromnych stad koni. Także Martwe Bagna, przez które przedzierają się Frodo z Samem, wyobrażałam sobie inaczej. O ile dobrze pamiętam, zazwyczaj szli wtedy nocą, a błędne światła nie przypominały przypadkowych wycieków metanu - to były prawdziwe ogniki umarłych. Stwarza to możliwości skonstruowania naprawdę niesamowitej sceny, myślę, że niewykorzystaną. Martwe Bagna wyglądają w filmie... no cóż... odrobinę martwo. Ogólnie moim największym zarzutem co do plenerów jest pewnego rodzaju szarość i nijakość, co dużo ujmuje filmowi. Gdy czytałam książki, na których podstawie kręcono film, rzucała się w oczy znaczna różnica pomiędzy krainami podbitymi przez Saurona a tymi, do których jeszcze nie dotarł. W filmie natomiast wolne kraje (poza Shire, ale to inna część) są szare, a podbite po prostu jeszcze bardziej nijakie i spustoszone.
Trylogia filmowa Władca Pierścieni stanowi całość i myślę, że jako taką trzeba je traktować. Każda część rozwija wątki konieczne do zaistnienia następnej, nawet jeśli zawiera mniej ekscytujących momentów czy zwrotów akcji. Wersja reżyserska znacznie rozbudowuje uniwersum ukazane w filmie, czyniąc je bardziej zbliżonym do książkowego. Poprzez niewielkie epizody rekonstruuje nieco świat, wymyślony przez J. R. R. Tolkiena, nie skupiając się tylko na samej akcji. Bliżej poznajemy niektórych bohaterów oraz historię Śródziemia. Jeśli więc macie do wyboru wersję zwykłą i reżyserską, bez wahania wybierzcie tę drugą (chociaż potrzeba na nią trochę więcej czasu).
Władca Pierścieni: Dwie Wieże bez wątpienia jest filmem godnym obejrzenia. Tempo jest dobre, akcja zajmująca, niektóre ujęcia mogą zapierać dech w piersiach (przynajmniej w kinie), klimat, mimo że różny od książkowego, istnieje i ma się dobrze. Polecam Władcę... nie tylko fanom dzieł Tolkiena, a nawet nie tylko fanom fantastyki, gdyż jest to jeden z tych filmów, które po prostu trzeba obejrzeć.
Ciąg dalszy już za dwa dni, tylko na bc-film.blogspot.com!
B | C | R | |
Ocena: | 9♥/10 | 9/10 | 9/10 |
Widziałam trylogię TYLKO dwa razy, książek nie czytałam w ogóle (nadrobię!) i przez to nie odróżniam jeszcze poszczególnych części od siebie, i nie mogę się dokładnie wypowiedzieć, co mi się w tej podobało, bo... nie pamiętam.:) Myślałam, że z tego względu daruję sobie ten post, ale zainteresował mnie wątek porównania książki do filmu - świetna sprawa. Jeszcze nie natrafiłam na takie zestawienie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Hobbita też zrecenzujecie - zamierzam w najbliższym czasie przeczytać książkę i wybrać się do kina, więc będę mogła napisać coś bardziej sensownego. :)
Oczywiście, że zrecenzujemy "Hobbita", będzie to uwieńczeniem Tygodnia Władcy Pierścieni. Ja, szczerze mówiąc, nie czytałam książek Tolkiena aż do zeszłych wakacji, kiedy to wybraliśmy się na maraton. Początek szedł mi dość mozolnie, ale później tak się wciągnęłam, że przeczytałam całość w trzy dni (a to dość szybko, jak na ponad tysiąc stron :D). Szczerze polecam Ci te książki, ale tylko w tłumaczeniu Skibniewskiej - miałam to nieszczęście, że czytałam jedną część wydaną przez wyd. Amber, a para tłumaczy, która się nim zajmowała, doszczętnie zniszczyła poezję tego tekstu.
UsuńCieszę się, że spodobała Ci się recenzja. Mam też nadzieję, że książki również przypadną Ci do gustu. Mają one zauważalnie inny klimat niż filmy, a przede wszystkim akcja toczy się tam wolniej. Nacisk położony jest raczej na konstrukcję świata i trzeba po prostu lubić w nim przebywać. Czekamy oczywiście na Twoją opinię o "Hobbicie". Miłego seansu!
Usuń