27 grudnia 2012

Władca Pierścieni: Powrót Króla

Rok produkcji: 2003
Reżyser: Peter Jackson
Scenarzysta: Fran Walsh, Peter Jackson, Philippa Boyens
Gatunek: Fantasy, Przygodowy
Oryginalny tytuł: The Lord of the Rings: The Return of the King
Plakat filmu: Władca Pierścieni: Powrót Króla









Twórczość Tolkiena jest trudna, zarówno w odbiorze, jak i  w zobrazowaniu, a reżyser, który się tego podjął, musiał być nieco szalony. Ująć pełne poezji przygody, baśniowość zawartą w niepozbawionych przemocy bitwach, nadzieję ukrytą pomiędzy kwestiami bohaterów, a przy tym przedstawić najważniejsze wydarzenia książki bez uszczerbku - to zadanie niemal niemożliwe. Należy także zauważyć, jak niezwykłe miejsce zajmuje w Śródziemiu muzyka - towarzyszy ona bohaterom w wędrówce, na przyjęciach, przy ogniskach; niekiedy to właśnie piosenka ratuje ich w opałach (za przykład może mi posłużyć moment, kiedy to Tom Bombadil śpiewa do Starej Wierzby). Dlatego napisanie soundtracku do filmu będącego ekranizacją Władcy Pierścieni jest równie trudne, co zagranie ról i stworzenie scenariusza. Nie ma co ukrywać - twórcy postawili sobie wysoką poprzeczkę, natomiast my - fani książki - zdwoiliśmy ją.

To już ostatnia recenzja filmów z cyklu Władca Pierścieni. Żegnamy tu bohaterów, których poznaliśmy w dwóch poprzednich produkcjach. Zanim jednak to się stanie, muszą oni stoczyć jedną z najważniejszych bitew w historii Śródziemia - tę, która rozegra się pomiędzy Sauronem i Sarumanem (i ich poddanymi) a sprzymierzonymi ze sobą pozostałymi rasami, którymi dowodzi Aragorn, syn Arathorna. To od tej wojny zależą dalsze losy całej krainy, a ponieważ szanse są nierówne, wielu spośród bohaterów traci nadzieję na wygraną. W międzyczasie Frodo i Sam usiłują zniszczyć pierścień, jednak aby to zrobić, muszą wejść wprost do paszczy wroga - może on być unicestwiony jedynie przez wulkan Góry Przeznaczenia, Orodruiny, która znajduje się w państwie Saurona, w Mordorze. Dodatkowo ich przewodnikiem zostaje Gollum, pragnący całym swoim jestestwem skarbu, jaki stanowi dla niego pierścień, a więc ostatnia istota, którą mogliby obdarzyć zaufaniem. 

Trudno jest mi powiedzieć coś ponad moich poprzedników, C. i R., jako że Powrót Króla stanowi naturalne przedłużenie Dwóch Wież oraz Drużyny Pierścienia, a ja sama oglądałam te filmy jeden po drugim, podczas nocnego maratonu, i tym bardziej zlewały się one w jednolitą całość. Jednak z racji na swoją tematykę, ostatnia część jest znacznie bardziej burzliwa od pozostałych, podniosła, epicka*. Możemy się domyślić, że mniej w niej będzie baśniowości, za to więcej przemocy i walk. Mimo to reżyser starał się wpleść wątki, mające na celu zabarwić historię czymś innym niż tylko toczące się bitwy. Została przez niego dodana szersza wersja opowieści o miłości Aragorna i Arweny, Gwiazdy Wieczornej (w książce takich wzmianek per se nie było, znajdowały się one w dodatkach). Poza tym, została pominięta scena, kiedy to hobbici wracają do domu i widzą Shire spustoszałe i wyniszczone (dlatego też w poprzedniej części zmieniono podarek, jaki otrzymał Sam od Galadrieli, który w rzeczywistości stanowiła ziemia z nasionami, mająca odrodzić piękno jego ojczystej krainy).

Coś dla tych, którzy, tak jak ja, już tęsknią za świętami...

Wcześniej wspomniałam, że reżyser, który podjął się zadania zobrazowania Władcy Pierścieni, musiał być szalony, ale w rzeczywistości film wymagał wielu takich "zapaleńców". Jednym z nich był Viggo Mortensen (Aragorn), który nie dość, że w Dwóch Wieżach złamał sobie place u nogi, to jeszcze aby wczuć się w swoją rolę przez trzy miesiące chodził w pełnym uzbrojeniu, jakiś czas mieszkał w lesie, a kiedy Peter Jackson przez pół godziny zwracał się do niego per "Aragorn", nic nie zauważył. Efekt tych starań aktora jest naprawdę zdumiewający - w filmie staje się władcą Gondoru z krwi i kości. Innymi zasługującymi na uwagę aktorami są, Ian McKellen, wcielający się w postać Gandalfa Białego, oraz David Wenham, który gra brata znanego z poprzednich części Boromira, Faramira. 

Jeśli chodzi o muzykę, to zgadzam się z R. i C. - świetnie wpisuje się w klimat filmu, radzi sobie jednak zdecydowanie gorzej, gdy słucha się jej bez oglądania ekranizacji. Mimo wszystko są wśród niej utwory, które zapadają w pamięć, jak na przykład słynne "May It Be" Enyi, "Gollum's Song" EmillianyTorrini, "The Bridge of Khazad-Dum" Howarda Shore'a czy "Into the West" Annie Lennox (tak, zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkie pochodzą z tej części). 



Jak już napisałam, twórcy mieli wysoko postawioną poprzeczkę, a ich zadanie było niezwykle trudne. Nie mogę powiedzieć, że stawili mu czoła w stu procentach - wiele rzeczy w ekranizacji jest po prostu gorszych od książkowego pierwowzoru. Zwłaszcza niektóre krajobrazy czy pominięcie scen, które ujęły mnie w powieści, sprawiły, że Powrót Króla nie był tak bogaty, różnorodny, jak go sobie wyobrażałam. W dodatku w czasie tworzenia gdzieś tam zanikł bajkowy nastrój, powstała za to pełna powagi historia. Myślę jednak, że to, co stworzył Peter Jackson, stanowi najlepszą ekranizację książki, jaką dotychczas oglądałam (potwierdzenie tego może stanowić liczba Oscarów, które otrzymały te trzy filmy). Oczywistym jest, że przełożenie tekstu na ekran ograbi go z pewnych "perełek", wstawiając w ich miejsce inne, należące do reżyserskiego wyobrażenia, dlatego staram się "nie czepiać" aż tak bardzo pewnych nieścisłości (ale braku Toma Bombadila mu nie wybaczę!) Miejmy nadzieję, że kolejny film, Hobbit: Niezwykła podróż, będzie w stanie utrzymać znakomity poziom cyklu produkcji o Śródziemiu. Przekonamy się o tym już jutro, za to na jego recenzję zapraszamy za dwa dni :). 

*polecam opis poprawnego użycia słowa "epicki" (zboczenie zawodowe)
B C R
Ocena: 9♥/10 9/10 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoją opinią dotyczącą recenzji z innymi!