Rok produkcji: | 2003 |
Reżyser: | Sofia Coppola |
Scenarzysta: | Sofia Coppola |
Gatunek: | Komedia, Melodramat |
Oryginalny tytuł: | Lost in Translation |
Już od jakiegoś czasu byłam zaciekawiona tym filmem, głównie za sprawą Marii Antoniny - nowszej produkcji Sofii Coppoli, która w przeciwieństwie do Między słowami została ostro skrytykowana i nie przyjęła się wśród publiczności na festiwalu w Cannes. Nie mogę powiedzieć, że uważam opowieść o ostatniej przed Wielką Rewolucją królowej Francji za wspaniałe dzieło. Mimo to dużo elementów, które zostały w niej zawarte (przede wszystkim ścieżka dźwiękowa, estetyka filmu, długie "milczące" sceny, wrażliwość na szczegóły), sprawiło, że chciałam zapoznać z resztą twórczości tej reżyserki. I nie żałuję.
Między słowami to opowieść o dwóch pokrewnych duszach. Bob Harris (Bill Murray) jest znużonym aktorem w średnim wieku, który właśnie przechodzi kryzys, a fakt, iż zamiast grać w filmach, występuje w japońskich reklamach i reality show, sprawia, że jego nastrój pogarsza się jeszcze bardziej. W tym samym hotelu, co Bob, zatrzymała się także Charlotte (Scarlett Johansson), świeżo upieczona magister filozofii na Yale. Do Japonii przybyła wraz ze swoim mężem, fotografem, który ma tutaj kilka zleceń służbowych, dlatego też często zostawia żonę samą. Zarówno Bobowi, jak i Charlotte, doskwiera samotność. Pewnej bezsennej nocy oboje schodzą do hotelowego baru i tak się poznają. Zaczynają ze sobą rozmawiać i to właśnie podczas tego dialogu tworzy się między nimi specyficzna więź.
Między słowami to opowieść o dwóch pokrewnych duszach. Bob Harris (Bill Murray) jest znużonym aktorem w średnim wieku, który właśnie przechodzi kryzys, a fakt, iż zamiast grać w filmach, występuje w japońskich reklamach i reality show, sprawia, że jego nastrój pogarsza się jeszcze bardziej. W tym samym hotelu, co Bob, zatrzymała się także Charlotte (Scarlett Johansson), świeżo upieczona magister filozofii na Yale. Do Japonii przybyła wraz ze swoim mężem, fotografem, który ma tutaj kilka zleceń służbowych, dlatego też często zostawia żonę samą. Zarówno Bobowi, jak i Charlotte, doskwiera samotność. Pewnej bezsennej nocy oboje schodzą do hotelowego baru i tak się poznają. Zaczynają ze sobą rozmawiać i to właśnie podczas tego dialogu tworzy się między nimi specyficzna więź.
Myślę, że najwspanialszą rzeczą w tym filmie jest powolne tempo, nieśpieszenie się nigdzie (choć przecież bohaterowie doskonale wiedzą, że za kilka dni wyjeżdżają), nie ma tu rozpaczy, desperacji, dosłownej namiętności. I te długie ujęcia, pozbawione słów, jakiegokolwiek bezpośredniego wytłumaczenia - coś cudownego! Patrzymy na Charlotte błądzącą po japońskiej metropolii, zagubioną w świecie neonów, kiczowatości, gier, by znowu zanurzyć się w pozamiejskim spokoju i ciszy. Myślę, że reżyserka idealnie wybrała miejsce, w którym miała się rozgrywać historia - zarówno bariera językowa, obce zwyczaje, jedzenie, jak i sam wygląd miasta - to wszystko podkreśla samotność dwójki głównych postaci. Piękne jest także to, że widz ma poczucie, iż wydarzenia, które zobaczył, nie są pełną opowieścią, że coś zostało ominięte, niedopowiedziane, że bohaterowie mają swoje tajemnice. Właśnie ta subtelność urzekła mnie w Między słowami najbardziej.
Muszę powiedzieć, że zostałam pozytywnie zaskoczona grą Scarlett Johansson. Ponieważ ostatnio widziałam ją głównie w filmach Woody'ego Allena (Scoop - gorący temat czy Vicky Cristina Barcelona), gdzie niezmiernie mnie irytowała (choć to raczej wina postaci, a nie samej gry), to podchodziłam do jej kreacji aktorskiej z niejakim dystansem. Ku mojemu zdziwieniu, w dziele Sofii Coppoli była nie tylko tajemnicza i cicha (w przeciwieństwie do ekstrawertyczek, jakie grała u Allena), lecz także niezwykle autentyczna oraz w pewien sposób urocza (ale nie za bardzo). Reżyserka zdecydowanie potrafiła uwydatnić w niej to, co najlepsze. Świetnie zagrał także Bill Murray, a scena, w której pozuje do zdjęć reklamowych z whisky-herbatą w ręce, jest jedną z moich ulubionych. Razem ze Scarlett stworzył na ekranie niezwykle przekonującą więź, a jest to bardzo trudne, szczególnie, gdy gra się w oparciu o scenariusz pełen tak wielu niedomówień. O reszcie aktorów trudno jest mi się wypowiedzieć, gdyż ich role były raczej sporadyczne i nierzucające się w oczy.
For relaxing times, make it Suntory time. |
Całość graficzno-estetyczno-dźwiękowa jest bardzo udana i świetnie wpisuje się w klimat produkcji. Zdjęcia w pokoju hotelowym są surowe, panują tam chłodne kolory (jasnoniebieski, szary i biały), co podkreśla nastrój bohaterów; natomiast sceny na zewnątrz są aż nazbyt barwne, wręcz kiczowate (tym samym świetnie ilustrują to, jak bardzo Bob i Charlotte czują się przytłoczeni). Jeśli chodzi o muzykę, napisaną przez Kevina Shieldsa, to, co prawda, idealnie pasuje ona do filmu, jednak gdybym miała jej słuchać samej w sobie, to byłaby chyba zbyt irytująca. Spodobała mi się za to piosenka zespołu My Bloody Valentine, Sometimes, zwłaszcza w zestawieniu ze sceną, w której występowała.
Nie pozostaje mi nic innego, jak polecić ten film wszystkim "wrażliwcom" i widzom, których nie nużą długie ujęcia, gdzie ograniczona jest długość dialogów i akcji. Dużo osób zapewne powie, że Między słowami to film o niczym. I tak zapewne jest, jeśli to, co ma miejsce na ekranie, potraktujemy dosłownie, jako całość opowieści. Natomiast najważniejsze w tym dziele ma miejsce poza scenariuszem i właśnie to stanowi o jego wielkości (co także docenili członkowie Amerykańskiej Akademii Filmowej, przyznając Coppoli Oscara).
B | C | |
Ocena: | 8/10 | -/10 |
Polecam Ci również Somewhere. Między miejscami Sofii Coppoli,szkoda że tak rzadko reżyseruje bo jej filmy naprawdę wnoszą wiele świeżości do światowej kinematografii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
To świetnie, że o tym piszesz, bo właśnie zamierzałam wybrać kolejny film tej reżyserki do obejrzenia. Dzięki Tobie już podjęłam decyzję :). Też spodziewałam się, że zobaczę znacznie dłuższą listę jej dzieł na filmwebie, ale z drugiej strony, może to i dobrze, że nie kręci tylu filmów, co np. Allen - istnieje mniejsza szansa na to, że się znudzi.
UsuńTakże pozdrawiam,
B
Mi w końcu nie udało się tego filmu oglądnąć w całości. Nagrywałem sobie go na płytke jak leciał w TV i do połowy tylko mi się nagrał :(:
OdpowiedzUsuńW takim razie gorąco zachęcam do obejrzenia przy następnej możliwej okazji :).
UsuńWiesz po tej recenzji, uświadomiłam sobie że nie widziałam pierwszego filmu Coppoli,dzisiaj mi sie to w końcu udało tak więc zapraszam do przeczytania recenzji :)
OdpowiedzUsuńhttp://film2me2you.blogspot.com/2013/03/przeklenstwa-niewinnosci.html
Pozdrawiam
Dziękuję za zaproszenie, już czytam! :D
Usuń