Rok produkcji: | 2001 |
Reżyser: | Peter Jackson |
Scenarzyści: | Peter Jackson, Fran Walsh, Philippa Boyens |
Gatunek: | Fantasy, przygodowy |
Oryginalny tytuł: | The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring |
Jest to jeden z tych filmów, na które po prostu trzeba iść do kina. Nie byłem w dniu premiery, ponieważ wtedy miałem osiem lat i nieszczególnie interesowały mnie ekranizacje grubych tomiszcz tolkienowskiej sagi (dopiero w wieku dziesięciu lat pierwszy raz ją przeczytałem). Później natomiast nie było okazji, żeby oglądnąć te filmy w całości (gdzieś tam tylko przelatywały w telewizji pojedyncze sceny, ale nigdy nie było czasu, żeby dłużej posiedzieć i się skupić). Dlatego gdy dowiedziałem się o organizowanym nocnym maratonie filmowym, gdzie będą puszczane w kinie wszystkie części Władcy Pierścieni, i to jeszcze w wersjach reżyserskich, postanowiłem, że muszę się na to wybrać. B. nie trzeba było długo namawiać, więc po wydobyciu ostatnich oszczędności 31. sierpnia tego roku, około godziny 21:30, uzbrojeni w zapas kawy i kanapek, staliśmy na Prądniku Czerwonym pod krakowskim Multikinem.
Wszyscy wiedzą, o czym jest ten film. W hobbickiej wiosce, gdzieś w krainie Shire, w domku o nazwie Bag End żył sobie spokojnie Bilbo Baggins (Ian Holm). Ponieważ nie miał żadnych potomków, wziął na wychowanie swojego krewnego Froda Bagginsa (Elijah Wood). Pewnego razu do wioski przyjechał ich znajomy - czarodziej Gandalf (Ian McKellen) - i zaczął delikatnie interesować się pierścieniem, który Bilbo przywiózł z wyprawy opisanej w książce Hobbit, czyli tam i z powrotem. Przedmiot ten okazuje się artefaktem o wielkiej mocy, który może odmienić losy całego świata, gdyby wpadł w niepowołane ręce. Później Frodo zbiera grupkę przyjaciół i udają się w podróż do domu elfa Elronda (Hugo Weaving) - Rivendell, aby zastanowić się co robić dalej z pierścieniem. Tam postanawiają, że należy go zniszczyć, a ponieważ jest tak potężny, można to zrobić, wrzucając go do wielkiego wulkanu o nazwie Orodruina - Góra Przeznaczenia. Zarówno film, jak i książka, kończą się w momencie, w którym Drużyna Pierścienia zostaje rozbita podczas ataku orków.
Jeżeli chodzi o kwestie zgodności filmu z książką, to jest on na tyle podobny, na ile się dało go nakręcić przy utrzymaniu sensownego tempa narracji i akceptowalnej długości produkcji (w wersji reżyserskiej trwa prawie trzy i pół godziny). Oczywiście jest kilka skrótów i trochę zmian (w tym ta najważniejsza: brak Toma Bombadila, który jest w jakiś sposób postacią kultową w świecie Tolkiena), ale nie wpływa to bardzo na zrozumienie fabuły. Do tego nie wydaje się ona w żaden sposób uboższa przez te zmiany. Fani naliczyli 146 różnic pomiędzy książką a filmem. Nie wydaje się to dużo jak na tak wielkie i szczegółowe dzieło.
Wszyscy bardzo dużo mówią o widokach w tym filmie. I rzeczywiście: na wielkim ekranie zapierają dech w piersiach, są przepiękne i do tego wyglądają tak dziko, że naprawdę przywodzą na myśl Śródziemie z jego puszczami i ciemnymi jaskiniami. Najbardziej spodobała mi się scena pod koniec filmu, gdzie bohaterowie przepływają przez Anduinę i spoglądają na Argonath - posągi królów Gondoru (patrz: zdjęcie poniżej). Na uwagę zasługuje także dom Elronda, przywodzący na myśl skrzyżowanie baśni i mistyki. Do tego dochodzi jeszcze świetna i drobiazgowa charakteryzacja (np. u orków) i fenomenalne efekty specjalne, które sprawiają, że każdy obraz wygląda jeszcze bardziej baśniowo.
Trudno jest wybrać najlepszą część filmowej trylogii (warto pamiętać, że sama książka trylogią nie jest!), jednak uważam, że jeśli chodzi o zachowanie atmosfery papierowego pierwowzoru, Drużyna Pierścienia pozostanie moją ulubioną. Myślę, że została ona najbardziej dopieszczona pod względem detali, które tworzą całokształt odczuwanego przez widza klimatu. Polecam ten film absolutnie wszystkim i zachęcam do zapoznania się najpierw z twórczością Tolkiena, która jest czystym mistrzostwem słownym.
A droga wiedzie w przód i w przód,
Choć się zaczęła tuż za progiem -
I w dal przede mną mknie na wschód,
A ja wciąż za nią - tak, jak mogę...
Znużone stopy depczą szlak -
Aż w szerszą się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł...
A potem dokąd? - rzec nie mogę.
Ciąg dalszy już za dwa dni, tylko na bc-film.blogspot.com!
B | C | R | |
Ocena: | 9♥/10 | 9/10 | 9/10 |
Świetnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuń