17 września 2013

Merida Waleczna

Rok produkcji: 2012
Reżyserzy: Mark Andrews, Brenda Chapman
Scenarzyści: Brenda Chapman, Irene Mecchi, Mark Andrews, Steve Purcell
Gatunek: Animowany, familijny, przygodowy
Oryginalny tytuł: Brave
Plakat filmu: Merida Waleczna











C: R. od pół roku powtarzała, że musi iść na ten film, raczyła nas zdjęciami i trailerami, więc w końcu zaproponowaliśmy Jej, że pójdziemy. Okazało się, że poszła klika dni wcześniej. Ale i tak się zgodziła, więc oglądała to dwa razy. Do tego jest naszą specjalistką od animacji, więc ma na ten temat więcej do powiedzenia.

R:  Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun tego filmu w kinie, byłam dość zaskoczona. Dopiero później udało mi się wpaść na to, dlaczego. Otóż od początku jesteśmy raczeni wspaniałymi widokami, a zwierzęta, które pojawiają się na ekranie, ukazane są w sposób raczej realistyczny. Dopiero mniej więcej po połowie zwiastuna nagle widzimy twarz bohaterki, i jest to lekki szok. Przyznaję, na początku Merida zrobiła na mnie wrażenie dziewczyny po prostu brzydkiej. Po namyśle muszę jednak stwierdzić, że jest to nieprawda. Zadziałał po prostu kontrast pomiędzy moimi oczekiwaniami a efektem pracy twórców.

W filmowym świecie bowiem postacie ludzkie jako jedyne są zauważalnie karykaturalne (jednak absolutnie nie w negatywnym sensie, ale o tym potem). Postanowiłam obejrzeć film i dopiero go oceniać (poza tym, nie wszystkie bohaterki muszą być pięknościami ;). Gdy jakiś czas później poszperałam w Internecie, okazało się, że dostępne są już inne zwiastuny, a także muzyka. Myślę, że najlepiej będzie opowiedzieć o wszystkim po kolei.


Na początku skupmy się na historii, czyli, przykro to mówić, najsłabszej części filmu (choć zapowiadało się tak dobrze). Ów dobrze zapowiadający się początek wygląda tak: dawno, dawno temu, w pewnym szkockim królestwie, zamieszkanym przez cztery znamienite rody, żyła córka wodza jednego z klanów, wybranego przez pozostałych na króla. Księżniczka była wychowywana przez swoją matkę na wzorową królową, która kiedyś przejmie obowiązki obecnej władczyni. Dziewczyna jednak ani myślała poddawać się surowej dyscyplinie i uczyć się manier, dyplomacji, historii oraz innych, proponowanych przez matkę zajęć. Jej prawdziwą miłością było łucznictwo. Gdy tylko znajdowała dość czasu, galopowała po lesie na swoim wierzchowcu, ćwicząc tę umiejętność. Królowi nie przeszkadzał taki stan rzeczy, uwielbiał swoją córkę bez względu na wszystko. W życiu księżniczki przyszedł jednak czas, w którym, wedle tradycji, powinna poślubić jednego z synów pozostałych trzech lordów. Nie trzeba wspominać, że pomysł ten nie przypadł dziewczynie do gustu. Wydawało się, że wszystko zakończy się zgodnie z planem, jednak Merida nie poddaje się tak łatwo.

Historia nabiera rumieńców, zaczyna się rozpędzać, dochodzi do kulminacyjnego momentu i... traci impet. Nie będę oczywiście pisać, co to za moment, ale nie jest to bardzo zaskakujący zwrot akcji. Prawdę mówiąc, byłam w stanie domyślić się tego, śledząc materiały promocyjne rozpowszechniane  przed premierą (i nie mówię tu o streszczeniach fabuły czy dyskusjach na forach, bo tych starałam się unikać). Znaczy to, że twórcy albo chcieli uniknąć popłochu na widowni, albo po prostu odrobinę zawalili sprawę. ;) Czy mówiłam, że historia niedomaga? Nie jest to całkiem prawda. Być może po części winny jest montaż. Po "niespodziewanej spodziewajce" tempo filmu uległo wyraźnej zmianie. Możliwe, że taki był zamysł twórców ("wiecie, zwolnimy trochę, przemyślimy pewne rzeczy, damy sobie czas na widoczki"), zapewne jest w tym nawet jakaś metoda, tylko mnie to po prostu nie odpowiadało. Do tej pory film był zebrany w sobie, akcja toczyła się całkiem sprawnie, tymczasem teraz do końca trzeba się trochę przebijać.



Na pewno nie jest tak, że historia to totalna porażka. Tak naprawdę ma wiele plusów. Jednym z największych jest skupienie się twórców na relacji matki z córką, który to wątek nie jest masowo obecny w animacjach dla dzieci. Czy aby na pewno dla dzieci? Poza tym, że w późniejszych momentach filmu jest ciemno i po ekranie biegają straszne niedźwiedzie, które chcą pożreć główną bohaterkę (a także występują pewne okoliczności "psychologiczne", które dla wrażliwszych dzieci mogą być stresujące), sama fabuła przemówi zapewne do dzieci nieco starszych, raczej "nastoletnich", którym dialog z rodzicami może już sprawiać problemy. Nie znaczy to, że młodsze dzieci będą się źle bawić i nic z filmu nie wyniosą, tylko działa tu złota zasada "znaj swoje dziecko". Jeśli nie przestraszy się wielkich niedźwiedzi (choć teraz może nie tak wielkich, skoro filmu nie wyświetla się już w kinach), w dodatku agresywnych, to myślę, że dopóki się nie znudzi, może spokojnie oglądać film. Mimo wszystko, oglądanie razem z młodszymi widzami jest bardzo wskazane.

Co do samych postaci, po pierwszym zdziwieniu, wywołanym widokiem Meridy, dochodzę do wniosku, że są bardzo dobre, i to zarówno pod względem wyglądu, jak i charakteru. Nieco karykaturalny styl uwydatnia charakterystyczne cechy każdej z nich, a co do konstrukcji psychologicznej, bez problemu udaje się wypełnić test "powiedz coś o postaci, nie odnosząc się do wyglądu i roli, jaką spełnia". Bardzo polubiłam główną bohaterkę. Merida nie jest posągowo piękna, co według mnie wychodzi jej na dobre. Jest za to pełna życia, sprytna, zaradna, pewna siebie, zadziorna. Naprawdę da się lubić, i nie potrzebuje do tego idealnej buzi. Jej matka z kolei jest osobą bardzo dystyngowaną, świadomą swoich obowiązków i odpowiedzialności, która na niej spoczywa. Nie znaczy to jednak, że nie zależy jej na szczęściu córki. Również król został świetnie scharakteryzowany, nieraz jego zachowanie wywołuje uśmiech.

Obawiałam się, że Andrzej Grabowski, właśnie w roli króla Fergusa, będzie kojarzył mi się z naszym rodzimym Ferdkiem, jednak znów się myliłam. Jest on bardzo dobrym aktorem i również tu dał radę wcielić się w postać tak, że praktycznie nie myślałam o tym, że "skądś go znam".

Kolejnym atutem filmu jest muzyka. Dynamiczna, podkreśla akcję i ma rozpoznawalny styl, inspirowany ludowymi melodiami Wysp.

Chociaż Merida Waleczna nie jest filmem porywającym, może przypaść do gustu. Ma wiele mocnych stron, które nie zostały do końca wykorzystane. Mam nadzieję na kontynuację, która naprawi te braki i okaże się filmem w pełni satysfakcjonującym.



B C R
Ocena: 7/10 8/10 7/10

3 komentarze:

  1. Ulubiony film mojej córki. Grabowski - idealny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że film przypadł do gustu Twojej córce. I zgadzam się - pan Andrzej wypadł w swojej roli świetnie. :-)

      Usuń
  2. W oryginale równie świetny - polecam :)

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią dotyczącą recenzji z innymi!