25 listopada 2012

Atlas Chmur

Rok produkcji: 2012
Reżyserzy: Tom Tykwer, Andy Wachowski, Lana Wachowski
Scenarzyści: Tom Tykwer, Andy Wachowski, Lana Wachowski
Gatunek:Dramat, Science Fiction (choć tak naprawdę prawie każdy)
Oryginalny tytuł: Cloud Atlas
Plakat filmu: Atlas Chmur













C: Był to moment, kiedy po raz pierwszy od dawna wystąpił między nami konflikt "na co iść do kina?", ponieważ w ten piątek były dwie  premiery, na które chcieliśmy się udać, a ani portfel, ani czas nie pozwalały nam iść na oba.

B: O decyzji, na który film pójdziemy, zdecydował przypadek - seans Atlasu chmur był godzinę wcześniej od Anny Kareniny, a mieliśmy ograniczony czas (wybierałam się na osiemnastkę przyjaciółki). Poza tym, C. przekonał mnie, że Tom Hanks, który miał świetne role we wszystkich dotychczas oglądniętych przez nas filmach (np. Forrest Gump, Terminal, Złap mnie, jeśli potrafisz), będzie lepszy niż Keira Knightley z jej drewnianą grą.

C: Miałem mieszane oczekiwania względem tego filmu, ponieważ bardzo cenię rodzeństwo Wachowskich za całą mitologię, która powstała wokół Matrixa, ale jednocześnie miałem wątpliwą przyjemność oglądać Speed Racera, dlatego nie wiedziałem, czy spodziewać się dzieła, czy klapy.

B: Ja z kolei byłam zachęcona po przeczytaniu relacji z premiery filmu w Berlinie, a kolejną atrakcję stanowiła świetna obsada aktorska - oprócz Toma Hanksa w Atlasie chmur zagrali m.in. Hugh Grant (Notting Hill, To właśnie miłość, Cztery wesela i pogrzeb, Był sobie chłopiec), Halle Berry (ze swoim Oscarem za Czekając na wyrok), Jim Broadbent (Harry Potter, Żelazna dama, Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki), Hugo Weaving (słynny agent Smith z Matrixa, Elrond we Władcy Pierścieni).

Fabułę można podzielić na sześć części:
  1. XVII wiek. Adam Ewing (Jim Sturgess) przyjeżdża do Ameryki podpisać korzystną umowę dzierżawy planatcji, na której pracują niewolnicy. Przy okazji swojej podróży poznaje też doktora Henry'ego Goosa (Tom Hanks), który chce płynąć razem z nim do Europy.
  2. Koniec XIX wieku. Młody kompozytor i homoseksualista Robert Frobisher (Ben Whishaw), którego miłością jest młody Rufus Sixsmith (James D'Arcy), poszukuje pracy w swoim zawodzie. Udaje mu się dostać posadę pomocnika bardzo starego kompozytora Vyvyana Ayrsa (Jim Broadbent).
  3. lata 50' XX wieku. Młoda dziennikarka Luisa Rey (Halle Barry) wpada na trop tak zwanego "Raportu Sixsmitha", który może rzucić nowe światło na kwestie bezpieczeństwa reaktorów atmowych w firmie Seaboard Corporation.
  4. Rok 2012. Timothemu Cavendishowi (ponownie Jim Broadbent), podstarzałemu wydawcy, udaje się nareszcie wydać książkę, która jest hitem. Okazuje się to początkiem jego problemów z pieniędzmi, które sprawiają, że trafia do domu spokojnej starości, którego nie może opuścić.
  5. XXII wiek. Pracująca w restauracji "Papasong" Sonmi-451 (Donna Bae) nie wie, jak to jest być wolną. Czeka na upragniony koniec dwunastoletniego okresu pracy, po którym mogłaby przejść "objawienie" i wyjść na zewnątrz. Nielegalne oglądnięcie fragmentu filmu: "The Ghastly Ordeal of Timothy Cavendish" pociągnie za sobą nieprzewidziane skutki.
  6. XXIII wiek. Do domu Zachry'ego (Tom Hanks), żyjącego w spokojnym plemieniu hodującym kozy, przyjeżdża Meronym (Halle Barry), przedstawicielka ludu Profetów, która szuka pomocy przed zagładą, jaka grozi jej społeczeństwu.
Każda z opowieści toczy się w innym miejscu z innymi bohaterami. Wszystkie narracje są prowadzone naraz i przeplatają się między sobą. Świetnym elementem są również przejścia pomiędzy poszczególnymi scenami. Ostatnie zdanie wypowiedziane przez bohatera albo obraz pokazany widzowi jest wstępem do następnej historii. Zabieg dosyć prosty, a jeszcze bardziej spajający film. Jednakże w książce każdy wątek był podzielony tylko na maksymalnie dwie części i nie wiem, czy takie poukładanie wszystkiego nie byłoby lepszym zabiegiem, niż przenoszenie się w czasie co kilka minut.

Każdy z aktorów wciela się w różne postaci i we wszystkich przypadkach jest gra na bardzo dobrym poziomie. Jest to jeden z najważniejszych atutów Atlasu chmur. Przy swej teorii, że istnienia ludzi są ze sobą połączone, podkreśla także, jak indywidualny charakter ma każdy człowiek - nawet ci, którzy są odgrywani przez tego samego aktora, mają swoją własną tożsamość i naturę.

Ten film to monstrualny fresk pełen kolorów i szczegółów, któremu zaczynamy coraz dokładniej się przyglądać: wydaje nam się, że to, co jest w lewym górnym rogu, nie ma nic wspólnego z tym, co jest w prawym dolnym, ale jednocześnie z jakiegoś powodu są na tym samym obrazie. Gdy zaczynamy widzieć przejścia i łączenia, które prowadzą z jednego miejsca w drugie, dostrzegamy, że to ma coraz więcej sensu i po przeanalizowaniu wielu takich szczegółów czujemy już, co autor próbował przekazać, i widzimy, że obraz naprawdę jest spójny i przemyślany.


Wielkie brawa należą się scenografom i specjalistom od efektów specjalnych. Film wygląda obłędnie. Każdy z przedstawionych światów jest stworzonym idealnie kawałkiem rzeczywistości, który ma swoje prawa czy zwyczaje, i czujemy to, oglądając to dzieło. Widoki, które się pojawiają, czasem można nawet porównać do tych z Władcy Pierścieni. Ten film to również wielkie pole do popisu dla charakteryzatorów, którzy w prawie wszystkich przypadkach spisali się świetnie. Tylko na końcu postarzona Halle Berry oraz niektórzy aktorzy przecharakteryzowani na Koreańczyków nie wyglądali do końca przekonywająco.

Film nie niesie ze sobą jakiegoś głębokiego przesłania, co wielu ludziom przeszkadza, bo próbują się doszukać ukrytej filozofii. Mnie jednak wydaje się, że właśnie to miało stanowić jego siłę. Miał opowiadać o realnych ludziach, którzy też mogą popełniać błędy, i wydarzeniach, które są przez te błędy, ale i przez dobre wydarzenia inspirowane.

Atlas chmur należy obejrzeć dwa albo trzy razy, aby odkryć wszystkie szczegóły i wszystkich "zakamuflowanych" aktorów, pojawiających się w kilku wcieleniach. Polecam go wszystkim lubiącym oglądać monumentalne dzieła oraz czuć, że muszą podczas filmu się skupić, żeby nic nie pominąć. Jest to naprawdę bardzo dobra produkcja.


B C
Ocena: 8/10 9/10

3 komentarze:

  1. Czuję się zachęcona :) Od pewnego czasu obserwuję plakaty tegoż filmu z okien autobusów i podobał mi się ich specyficzny układ oraz pełna wyrazu kolorystyka. Dodatkowym plusem, przynajmniej dla mnie jest ładny tytuł :D. Moim pierwszym wrażeniem po zobaczeniu plakatu, było... o, wygląda ciekawie, a nawet więcej sympatycznie. Bałam się tylko że będzie to kolejny "taki sam" film jak wiele innych przed nim. Po czym spojrzałam na nazwisko reżysera, a w tym wypadku reżyserów i stwierdziłam "nie ma bata musi być ciekawy" :D. Po przeczytaniu recenzji jak i po konsultacjach przy kawałku pizzy stwierdzam że bardzo chetnie obejrzę ten film, a jako iż komentarz do króciutkich nie należy liczę skrycie że zabita tez nie zostanę :P Z poważaniem Chmurka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubimy długie komentarze :). Ja też, z moimi polonistycznymi zapędami, uwielbiam się rozpisywać, czasami bez sensu. A wracając do filmu, mam nadzieję, że się na niego wybierzesz i podzielisz z nami swoimi wrażeniami po oglądnięciu - może zobaczysz coś, czego nam nie udało się dostrzec. Bardzo się cieszę, że Cię zachęciliśmy :).

      Usuń
  2. Jak obiecałam, tak i piszę ;) O "Atlasie chmur" naczytałam się całkiem sporo, bo ciężko go nie zauważyć. Recenzje i plakaty pojawiają się praktycznie wszędzie... I dobrze, bo może dzięki temu więcej osób go obejrzy ;) Osobiście jeszcze nie miałam okazji, z powodów finansowych, ale czekam na przypływ gotówki, by rączo podążyć do kina. Wasza recenzja dodatkowo mnie motywuje, by zacząć oszczędzać na bilet :D Pozdrawiam serdecznie, Mopsik

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią dotyczącą recenzji z innymi!