15 września 2013

Człowiek ze stali

Rok produkcji: 2013
Reżyser: Zack Snyder
Scenarzysta: David S. Goyer
Gatunek: Akcja, sci-fi
Oryginalny tytuł: Man of Steel
Plakat filmu: Człowiek ze stali







C: Recenzja trochę spóźniona, ale wrażenie, jakie wywarł na nas ten film, dalej aktualne. Spodziewaliśmy się, oczywiście, rebootu serii o jednej z najważniejszych postaci w historii komiksów. Głównym magnesem jednak (szczególnie dla nas - fanów Batmana) było nazwisko Christophera Nolana jako producenta wykonawczego. Wiadomym było od dawna, że historia nie będzie toczyła się w tym samym uniwersum, co Mroczny Rycerz, ale jednocześnie miała być dużo poważniejsza i mroczniejsza, niż poprzednie ekranizacje. Miała też otworzyć furtkę dla innych filmów z tego uniwersum. Ta sztuka nie udała się, niestety, poprzedniej produkcji - Green Lanthernowi, o którym już napisałem recenzję.

B: Muszę nadmienić, iż Man of Steel był pierwszym filmem, który obejrzałam w Imaksie (wstyd się przyznać, ale to prawda), co bardzo wpłynęło na mój jego odbiór. Mniej więcej w jednej trzeciej trwania seansu głowa bolała mnie do tego stopnia, że każdy dźwięk sprawiał, iż miałam ochotę wyjść z kina. Poza tym, sama historia pozostawia wiele do życzenia, ale o tym za moment. Jeśli chodzi o moje motywy wybrania się na ten film, to były one podobne do tych, które miał C. - uwielbiam Nolana, a ponadto widziałam już aktora wcielającego się w postać Supermana w serialu White Collar - jego gra bardzo przypadła mi do gustu.

Akcja rozpoczyna się na macierzystej planecie Supermana (Henry Cavill) - Kryptonie. Ponieważ nierozważna gospodarka surowcami naturalnymi doprowadziła do postępującej implozji planety, generał Zod (Michael Shannon) postanawia dokonać przejęcia władzy przez wojsko i napada na radę rządzącą planetą. Przeciwstawia się mu jeden z jej członków - Jor-El (Russell "We will join these people's heroes" Crowe), któremu właśnie urodził się syn. Ponieważ jest to pierwszy poród naturalny od wieków (dotąd było tak jak w Matriksie), postanawia on wysłać go w kapsule w kosmos, licząc, że wyląduje na jakiejś przyjaznej planecie i któregoś dnia odbuduje skazaną na zagładę rasę.

"You will kneeeeeeeeel before me!".
Następnie obserwujemy rybaków, płynących przez sztorm łodzią. Na pewno zaraz wyłowią rakietę z małym Kryptończykiem na pokładzie. Chociaż... on podobno upadł na polu na jakiejś wsi? Na szczęście, wszystko się wyjaśnia, ponieważ bez zbędnej gadaniny przenieśliśmy się jakieś 20 lat w przód, a przystojny półnagi mężczyzna na statku to tytułowy bohater. W dalszej części filmu obserwujemy mnóstwo bohaterskich wyczynów oraz katusze dorastania chłopca, który od dzieciństwa wie, że jest inny. Johnatan Kent (Kevin Costner), a więc ziemski ojciec Supermana, stara się pomóc mu się pogodzić z tym, jaki jest, oraz uświadomić, że z wielką mocą zostajemy obarczeni tak samo wielką odpowiedzialnością.

Przez resztę filmu człowiek ze stali powoli odkrywa, kim jest, i jakie jest jego przeznaczenie. W tym czasie Zod oraz jego sługusy przeczesują całą galaktykę w poszukiwaniu Kal-Ela (bo tak brzmi kryptońskie imię Supermana). Finałowa akcja rozgrywa się, oczywiście, jako walka między Supermanem (który został w tym filmie tak nazwany tylko raz), a Zodem, i niszczą przy tym pół Nowego Jorku..., pardon, Metropolis.

"This is madness"
W filmie zawarte zostało kilka "smaczków" dla fanów. W scenie, w której Superman odkrywa swoje moce, na początku jeszcze nie umie latać, tylko skacze z miejsca na miejsce. Jest to nawiązanie do pierwszych komiksów, gdzie właśnie tak to wyglądało. Na końcu też występuje tego typu "puszczenie oczka" w stronę fanów, gdy Clark po raz pierwszy wchodzi do redakcji Daily Planet w swoich okularach kujonkach i wszyscy dookoła udają, że go nie poznają.

Pod względem aktorstwa film wypadł dosyć średnio, jako że nie było w nim zbyt wielu scen, w których występujący mogliby naprawdę wykazać się swoimi zdolnościami. Oczywiście, nie dotyczy to Russela Crowe'a, grającego w charakterystyczny dla siebie sposób, co jednocześnie świetnie wpisuje się w jego rolę. Niestety, ani Amy Adams (Lois Lane), ani  Henry Cavill, nie włożyli w swoje postaci tyle życia, ile byśmy chcieli. Ich relacje zostały spłycone do minimum; twórcy potraktowali ich romans za zbyt oczywisty, by poświęcać mu czas ekranowy.

Stylistycznie film prezentuje się naprawdę świetnie. Ujęcia na Kryptonie mają swój unikalny klimat i scenografię. Ubiory bohaterów są ładne i prezentują się poważnie. Strój Supermana pozbył się swojej sztandarowej "majtkowości", co wyszło mu na dobre. Wszystkie krajobrazy są szokująco wielkie i dokładne, a statki kosmiczne są niczym ze Star Treka. W filmie jest naprawdę na co popatrzeć. Do tego poszliśmy do IMAXa na wersję 3D. Prawdziwe 3D, a nie tę marną podróbkę, którą próbuje nam serwować LG. Bilety kosztowały po 22 zł, ale były tego naprawdę warte.

Tu powinien był znaleźć się żart o majtkach, ale już się wyczerpały
Film (niestety) posiada trochę scen, które są wyjątkowo nachalne w swoim przekazie. Tak nachalne, że aż śmieszne. Do tego jest też trochę wątków, które nie do końca trzymają się całości. Wszyscy chwalą przedstawienie szkolnych losów Supermana nienachalnie i krótko. Uważamy jednak, że ten sposób nie podkreślił rzeczy, które naprawdę były w tym ważne. Do tego te retrospekcje są wyjątkowo pocięte i asynchroniczne. Jedna nie wynika z kolejnej (zaczyna się od statku, potem wracamy do czasów szkolnych, a potem...).

B: Cóż, nie wczułam się w klimat Człowieka ze stali do tego stopnia, co C., jednak myślę, że jest szansa na rozwinięcie tej wersji historii Kenta Clarka tak, by kolejne filmy bardziej przypadły mi do gustu. Wiem, że obecna część jest originową, dlatego od początku miałam co do niej mniejsze oczekiwania. Mimo wszystko, uważam, że za mało było w niej historii, za dużo walk, a także zbyt wiele wątków potraktowanych jako oczywiste, typu: "Superman i Lois Lane i tak będą razem, więc po co rozwijać ich relacje?".


C: Dla niektórych to wada, dla niektórych zaleta - fani Nolana właściwie nie mają co w tym filmie szukać. Snyder robi wszystko totalnie po swojemu (jest nawet nawiązanie do 300). Z powagi poprzednich filmów o Batmanie zostało bardzo niewiele, co akurat dla takiej postaci jak Superman chyba nie jest złe (wyglądałby naprawdę śmiesznie w jeszcze poważniejszej stylistyce). Film jest wart polecenia. Czy da radę zacząć nowe uniwersum? Myślę, że tak. Nie jest idealny, ale też nie nudzi.



B C
Ocena: 6/10 8/10

2 komentarze:

  1. Superman bez loczka i majtasów!? Toż to jakaś podróba!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieco przereklamowany film, którego już nie obejrzę. I żałuję nieco, że poświęciłem na niego tyle czasu.

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią dotyczącą recenzji z innymi!