Rok produkcji: | 2012 |
Reżyser: | Pete Travis |
Scenarzysta: | Alex Garland |
Gatunek: | Akcja, Sci-Fi |
Do tego filmu podchodziłem z dziwnym uczuciem. Czy to remake? Prawie nigdy nie są udane (np. Planeta Małp). A może to reboot? Te dużo częściej są całkiem dobre (np. filmy o Batmanie Nolana). Słyszałem mnóstwo opinii o pierwszym Sędzi Dreddzie z Sylwestrem Stallone. Np. Nostalgia Critic ma o nim dość kiepski pogląd, a kiedy powiedziałem mojemu tacie, że idę na Dredda, to popatrzył i powiedział: "To jakiś remake tego śmiesznego filmu, gdzie Sylwek biegał w takiej kolorowej zbroi?". Widać więc, że pierwszy Dredd się niezbyt podobał. Dla fanów komiksu jest on bardziej parodią. Nigdy go, co prawda, nie czytałem, więc nie wykażę się w tej materii żadnymi błyskotliwymi porównaniami, aczkolwiek fani mówią, że dopiero w nowym filmie klimat zgadza się z pierwowzorem.
Na początku dostajemy wprowadzenie do historii rodem z Mad Maxa - cała Ziemia jest skażona, ludzie żyją tylko w chronionych enklawach i jedną z takich enklaw jest właśnie ciągnące się od terenów Bostonu po Waszyngton i przeludnione Mega City One. Dredd jest jednym z sędziów - pełni funkcje policjanta, sędziego i kata. Chodzi po ulicach i ludziom popełniającym przestępstwa wymierza sprawiedliwość (z karą śmierci włącznie).
Bilety z automatu |
Jego spokojne (o ile można to tak nazwać) życie komplikuje się, gdy dostaje obdarzoną zdolnościami paranormalnymi partnerkę (Thirlby). Po odebraniu komunikatu o trzech zabójstwach na osiedlu The Peach Tree wyruszają na śledztwo. Nie zdają sobie sprawy, że wpadną w pułapkę zastawioną przez złowrogą szefową gangu - Ma-Mę (Headey). Zamknięci w olbrzymim wieżowcu stają się nie łowcą, lecz zwierzyną, na którą się poluje. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej w momencie, w którym rozumieją, że teraz już nie można nikomu ufać.
Film ma swój szczególny charakter. Jest ciemny, ciężki i mroczny, ale też trochę klaustrofobiczny, przez to, że większość scen ma miejsce w jednym budynku. Efekty specjalne są miodnie wykreowane, więc wszystko wydaje się całkiem realne. Scenografowie stworzyli świat ze swoimi szczegółami, architekturą, historią, słowem - świat, który da się zrozumieć. Widać tutaj dążenie do perfekcji - do stworzenia całego uniwersum opartego na tym komiksie. Postać Dredda wykreowana przez Karla Urbana jest komiksowo przerysowana, niezniszczalna, posługuje się półsłówkami i zachowuje tak, jak gdyby jej jedynym zainteresowaniem było wymierzanie prawa, co świetnie wpisuje się w klimat filmu. Dąży do wyznaczonego celu niczym Terminator. Jeśli chodzi o muzykę, to nie można o niej powiedzieć nic złego, aczkolwiek nie zapamiętałem w niej również niczego szczególnego.
Największą siłą tego filmu (i komiksu też) jest to, że pokazuje świat, jakim może kiedyś się stać; pokazuje, do czego prowadzą wojny, chęć posiadania wpływów, ale też przyznawanie zbyt wielu przywilejów niektórym grupom społecznym. Jeżeli ktoś chce oglądać Dredda, który w pięknym stylu wymordowuje setki ludzi, to po seansie powinien być usatysfakcjonowany. To samo dotyczy osób pragnących zobaczyć na dużym ekranie post-apokaliptyczną, całkiem prawdopodobną rzeczywistość.
Aktualizacja (30.11.2012): Ostatnio wyczytałem, że na Comic-Conie nowy Dredd otrzymał bardzo chłodne przyjecie i zupełnie tego nie rozumiem. Przecież jest to świetny i trzymający w napięciu film akcji posiadający swój własny klimat. Może wynika to z niechęci, które nagromadziły się po poprzedniej ekranizacji?
B | C | |
Ocena: | -/10 | 8,4/10 |
Zdecydowanie jedna z najgorszych produkcji poprzedniego roku. Ledwie dotarłem do końca. Film nudny i bez wyrazu. Jedyna zaleta jakiej się dopatrzyłem to nie najgorsze efekty specjalne. Mam tutaj na myśli np. kule przechodzące przez ludzi w zwolnionym tempie - to jedyne momenty, w których pomyślałem: fajnie to zrobili...
OdpowiedzUsuń"Największą siłą tego filmu jest to, że pokazuje świat, jakim może kiedyś się stać; pokazuje, do czego prowadzą wojny, chęć posiadania wpływów, ale też przyznawanie zbyt wielu przywilejów niektórym grupom społecznym."
Ten film nie ma absolutnie żadnego głębszego przekazu. Dzielnica zdominowana przez gang - brakuje tego we współczesnym świecie? Może nie widać tego tak wyraźnie, ale w wielu miejscach rzeczywiście tak właśnie jest. A fabuła? Dwóch gliniarzy przeciwko całej, zorganizowanej grupie przestępczej, uwięzieni wewnątrz jakiegoś głupiego budynku. Rozwalają wszystkich, bo mają pistolety, które zabijają wszystkich na raz. Jeżeli chcę sobie oglądnąć totalną, amerykańską rozwałkę włączam Rambo - bez fajerwerków, ale za to jak przyjemnie.