13 kwietnia 2013

Kwartet

Rok produkcji: 2012
Reżyser: Dustin Hoffman
Scenarzysta: Ronald Harwood
Gatunek: Dramat, komedia, obyczajowy
Oryginalny tytuł: Quartet
Plakat filmu: Kwartet








C: Światowa premiera tego filmu odbyła się jakieś pół roku przed polską, dlatego od tego czasu B. truła mi nad uchem, żebyśmy go obejrzeli. Ponieważ nie chciałem oglądać go w żadnej internetowej wersji (w filmie o muzykach naprawdę liczy się jakość dźwięku), cierpliwie czekaliśmy na premierę. Na tyle długo, że właściwie zapomniałem, że czekam.

B: Cóż mogę dodać? Opis, kilka zdjęć oraz obsada wystarczyły, bym nie mogła się doczekać momentu, kiedy Kwartet wejdzie do polskich kin. Kocham Maggie Smith (ostatnio coraz bardziej za rolę w Downton Abbey) oraz Michaela Gambona, a poza tym stwierdziłam, że film, w którym występują, nie może być zły. To po prostu niemożliwe. I, oczywiście, miałam rację.


Reginald (Tom Courtenay), Wilf (Billy Connolly) oraz Cissy (Pauline Collins), są trójką przyjaciół, którzy występowali razem na scenach oper całego świata. Obecnie wypoczywają w domu dla emerytowanych muzyków w Anglii. Reggie jest najmłodszy z całej trójki: spokojny i opanowany tenor, który prowadzi również zajęcia dla dzieci z pobliskiej szkoły. Wilf jest niepoprawnym donżuanem oraz podrywaczem kobiet i dziewczyn wszelkiej maści. Do tego jeszcze ma problemy z chodzeniem. Nie przeszkadza mu to jednak w używaniu ciętego języka. Cissy zaś jest spokojnym altem, który ma wielkie problemy z pamięcią. Chodzi biedna po całym domu i zastanawia się, komu miała coś przekazać, albo gdzie zostawiła swoją torebkę. Ich spokojne życie zaburza przyjazd do domu nowej lokatorki - Jean (Maggie Smith) za którą grupka chyba nie przepada. Poza tym Reggie ma z nią jakieś osobiste niesnaski. Ale więcej zdradzał nie będę, ponieważ jedną z najważniejszych rzeczy w filmie jest powolne odkrywanie tej tajemnicy. Drugą oś fabularną tworzy koncert z okazji urodzin Verdiego, który jest cyklicznym wydarzeniem organizowanym przez mieszkańców domu. Tegoroczny ma być ostatnim, ponieważ brakuje pieniędzy na utrzymanie placówki.


W filmie gra dwoje aktorów znanych już szerszej publiczności z występów w wielu częściach Harry'ego Pottera: Maggie Smith jako Jean oraz Michael Gambon jako reżyser operowy, Cedric. Rola Maggie jest pierwszoplanowa i pełna elegancji oraz gracji. Jest ona świetną aktorką, która umie wczuć się w odgrywaną postać. Rola Gambona zaś była drugoplanowa, a do tego krótka i przerysowana, dzięki czemu zapadła w pamięć, ale sama postać reżysera nie bardzo daje się lubić. Cała trójka głównych postaci gra świetnie: tworzą bardzo oryginalne, charakterystyczne, różnorodne i silne osobowości. B. niezwykle przypadł do gustu Tom Courtenay, wcielający się w postać Reginalda. Jego kreacja była naprawdę poruszająca i przekonująca.

W Kwartecie to, co trudne, przygnębiające i w jakiś sposób przerażające (czyli starość) łączy się z niecodzienną jowialnością. Emerytowani muzycy pokonują własne słabości, żeby stworzyć coś wspaniałego. Na niezwykłą atmosferę składają się także ściśle operowe żarty (niektórych, niestety, nie wychwyciliśmy), wzajemne dokuczanie sobie przez dawnych rywali, udowadnianie przewagi jednego instrumentu nad drugim i cała artystyczno-muzyczna otoczka, która sprawia, że ten dom starości nie przypomina żadnego, który może być nam znany. Film ten ukazuje nam także prawdę o zawodzie śpiewaka - gdy głos już nie pozwala na występy, większość osób zapomina o naszej dawnej świetności - jesteśmy pozostawieni samym sobie, bez naszego piękna, talentu czy sławy. Wtedy możemy liczyć jedynie na przyjaciół z tej samej branży, którzy, jako nieliczni, nas rozumieją.



C: Osobiście przeszkadzało mi wielokrotne używanie bardzo osłuchanych "szlagierów", których przecież ludzie żyjący muzyką nie słuchają na co dzień. Brakowało mi utworów nowych i nieznanych, pokazania widzowi (słuchaczowi?) czegoś nowego, a nie kawałków, które występują głównie w reklamach. Jeśli chodzi o stronę reżyserską, to Dustin Hoffman doskonale sprawdził się w tej nowej dla siebie roli. Należą mu się gromkie brawa.

B: Kwartet to bardzo przyjemny, lekki film, który pozostawia w nas optymizm na długo po obejrzeniu. Jak wspomniał C., muzyka użyta w produkcji była oklepana. Szkoda, że nie postawiono na coś nowego, ale nie przeszkadzało to aż tak w dobrej zabawie. Szczerze polecam dzieło Dustina Hoffmana wszystkim, którzy chcą obejrzeć coś na poprawę humoru lub po prostu pragną odpocząć od innych, "ciężkich" i "głębokich" obrazów. 


B C
Ocena: 8/10 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się swoją opinią dotyczącą recenzji z innymi!