29 marca 2013

Oz Wielki i Potężny

Rok produkcji: 2013
Reżyser: Sam Raimi
Scenarzysta: Mitchell Kapner, David Lindsay-Abaire
Gatunek: Fantasy, przygodowy
Oryginalny tytuł: Oz: The Great and Powerful
Plakat filmu: Oz Wielki i Potężny








C: O Wielkim i Potężnym (a dokładniej: o chęci jego obejrzenia) pisałem już wielokrotnie. Z jednej strony bardzo znani aktorzy, których lubię, zachęcali mnie do oglądnięcia tego filmu. Z drugiej zaś, byłem przerażony ilością efektów specjalnych, dziwnymi postaciami oraz tym, co brałem za żerowanie na legendzie Czarnoksiężnika z Oz z 1939 roku. Nie bójmy się tego powiedzieć: założę się, że każdy przygotowując się do tego filmu, miał w głowie piosenkę Over the Rainbow. Parafrazując Laskę: "Piosenek nie ma, ale też jest za...iście".

Ponadto osobiście liczyłem na to, że film będzie sequelem z prawdziwego zdarzenia (a nie pseudoprequelem), czyli ekranizacją drugiej książki: W Krainie Czarnoksiężnika Oza, którą mam i uwielbiam. Wszystkich powieści w tym uniwersum powstało aż czternaście, więc na pewno znalazłoby się coś ciekawego na współczesny film. Niestety większość z nich nawet nie została opublikowana w Polsce, a wszystkie wydania są już dosyć stare, dlatego ciężko się na ich temat czegokolwiek dowiedzieć. Może doczekamy się jakiegoś ciekawego wydania wszystkich książek na fali filmu. Po śmierci autora w 1919 powstało jeszcze dziewiętnaście kanonicznych powieści w tym uniwersum, napisanych przez rożnych autorów, oraz dziesiątki pozycji nieujętych w kanonie (a nawet wprowadzających kanony alternatywne). Przypomina to sytuację, w jakiej obecnie znajdują się Gwiezdne Wojny. Nie czytałem ich, więc nie wiem, czy film nie powstał przypadkiem na podstawie którejś z tych pozycji. Widzę, że strasznie się rozdrobniłem nad książkami, dlatego przejdę  (przejdziemy) do właściwej produkcji.

B: Przyznam się, że ja aż tak wielkim znawcą Krainy Oz nie jestem, dlatego też głównie C będzie się wypowiadał w tej recenzji. Zawsze lubiłam przygody Dorotki, a piosenkę Somewhere Over The Rainbow słyszałam chyba w każdym wykonaniu (moją ulubioną wersją jest za to ta, którą śpiewa moja przyjaciółka -  miejmy nadzieję, że w przyszłości będziecie mieli szansę ją usłyszeć!), jednakże nigdy nie czytałam książek (żałuję). Mimo to, jak niemalże wszystkie dziewczynki, marzyłam o czerwonych trzewiczkach (C powiedział mi, że w powieści były srebrne, ale mu nie wierzę).



Przedstawiona w starym filmie (oraz świetnej książce) historia opowiadała o Dorotce, która dostała się z Kansas do tajemniczej krainy Oz, gdzie poznała gromadkę przyjaciół i razem pokonali Złą Czarownicę (Wicked Witch). Dzięki temu mogli poznać wielkiego czarodzieja Oza, który okazał się podstarzałym specjalistą od sztuczek prestidigitatorskich, tylko dzięki swojej mądrości podtrzymującym we wszystkich zdanie o własnej wielkości. Nie trzeba dodawać, że nie ma żadnych zdolności magicznych. Do krainy dotarł dawno temu swoim balonem.

Nowy film odwołuje się do tej historii, tak jakby był prequelem opowiadającym o życiu Oza za czasów jego młodości i o tym, jak dostał się do krainy. Początkowe dwadzieścia czarno-białych (pierwsze nawiązanie do filmu sprzed siedemdziesięciu czterech lat) minut pokazuje nam Jamesa Franco jako bezczelnego i zadufanego w sobie iluzjonistę, który powtarza, że jest tak świetny, że nie ma dla niego miejsca w cyrku, a powinny oglądać go tłumy ludzi i podziwiać za jego magię. Kobiety oraz pracowników traktuje instrumentalnie i uważa, że jest wielkość daje mu pozwolenie na oszukiwanie wszystkich. Nie da się go lubić. W wyniku zatargu z innym cyrkowcem musi uciekać. Wskakuje więc do balonu, który akurat był w okolicy i dostaje się w sam środek tornada. Jest to kolejny element z oryginalnej historii. Kiedy już myśli, że zginie, nagle delikatnie ląduje, a obraz zyskuje żywe barwy: tym bardziej żywe, że przez ostatnie minuty oglądaliśmy go bez kolorów. Wybitny angielski przedstawiciel impresjonistów William Turner (nie, nie ten z Piratów z Karaibów) organizował wystawy swoich obrazów w ten sposób, aby widz, zanim zobaczy malowidła, siedział chwilkę w całkowicie ciemnym pomieszczeniu. Dzięki temu kolory na obrazach, gdy już je w końcu zobaczył, wydawały się niesamowicie wyraziste. Ten sam zabieg z powodzeniem zastosował Sam Raimi i naprawdę zdało to egzamin.

Szmaragdowy Gród w Ozie Wielkim i Potężnym oraz w Czarnoksiężniku z Oz
Następnie Oz pyta wszystkich spotkanych stworzeń, jak może wrócić do Kansas i skąd się tu wziął. Od świeżo poznanej czarownicy Theodory (w tym miejscu fenomenalna Mila Kunis) dowiaduje się o przepowiedni, która mówiła, że pojawi się czarnoksiężnik, nazywający się tak jak kraina, i uratuje ich przed złą czarownicą. W tym miejscu jest to jednak bardziej Oz żałosny i bezczelny. Niesamowicie prostacko zaleca się do czarownicy i zachowuje się, jakby się bał własnego cienia. Jednakże po drodze Oz uwalnia małą skrzydlatą małpkę prosto z paszczy lwa, czym przypadkiem wszystkim dodatkowo dowodzi, że jednak jest czarodziejem. We trójkę docierają do zamku, gdzie spotykają siostrę Theodory - Evanorę (Rachel Weisz). Mówi mu ona, że dostanie on całe królestwo, ale tylko wtedy, gdy pokona Złą Czarownicę, Glindę (Michelle Williams). Ponieważ na widok królewskiego skarbca Ozowi pokazały się na oczach małe symbole dolara (niedosłownie, rzecz jasna) zgadza się on na taki układ. I dalsza akcja wcale nie jest taka prosta do przewidzenia. Występuje tu niesamowity zwrot akcji, który stawia na głowie wszystko, co dotąd widzieliśmy (przywodzi na myśl trochę Lwa, czarownicę i starą szafę).

James Franco jako Oz wypadł niesamowicie. Słyszałem, że na początku próbowano do tej roli przysposobić Johnny'ego Deppa. Na pewno byłby to ciekawy wybór, ale jego Oz zapewne wyglądałby jak połączenie Willy'ego Wonki z Szalonym Kapelusznikiem z Alicji... i nie jestem pewny, czy przypadłby do gustu widzom, którym takie postaci (mimo faktu bycia świetnymi) po prostu się przejadły. Rozważany był też Robert Downey Jr. i jest to osoba, która stworzyłaby tę rolę bardzo podobnie do tego, co pokazał James, ponieważ była tu potrzebna ta maniera, którą prezentuje jako Iron Man. Franco jest zwyczajnym kobieciarzem, który zawsze wygląda bardzo elegancko. Jak on świetnie i zawadiacko wygląda w tym fraku, cylindrze i z idealnie przystrzyżonymi wąsikami oraz bródką!


Niezwykle wzruszająca jest postać porcelanowej dziewczynki. To dla każdej kobiety wyciskacz łez, ponieważ los tej kruszynki jest po prostu smutny. Na samym początku filmu podczas występu prestidigitatorskiego dziewczynka na wózku poprosiła Oza, by sprawił, żeby mogła znowu chodzić i powiedziała, że w niego wierzy, na co ten odparł, iż aura jest zła, po czym uciekł. Porcelanowa dziewczynka, która utraciła nogi w czasie napadu na jej wioseczkę, przemawia tym samym głosem. Odzwierciedlenie tej postaci w fantastycznej krainie jest aż nazbyt wyraźne. Delikatne, nienarzucające się (nie pada żadne zdanie w stylu: "Miałem kiedyś podobną sytuację..."), a jednocześnie dające trochę do myślenia.

Irytująca skrzydlata małpka na początku jest potwornie źle traktowana przez Oza, który każe jej nosić swoją wielką torbę, ale znosi to z godnością. Do tego cały czas gada. Przywodzi na myśl osła ze Shreka, niestety nie ma za bardzo nic do powiedzenia. Pod koniec filmu jednak, gdy przestaje irytować, jest już dobrze.

Co do Mili Kunis zdania są podzielone. Cenię ją jako aktorkę i uważam, że świetnie zagrała naiwną czarownicę. Jedno tylko mnie zirytowało. Od dawna oglądam na bieżąco Family Guya, gdzie podkłada ona głos Meg, z której wszyscy się wiecznie wyśmiewają. Mniej więcej w połowie filmu, kiedy Mila mogła już grać tylko głosem (nie zdradzę, co stało się fabularnie), zacząłem w niej słyszeć postać z serialu. I to było naprawdę dziwne. Co nie zmienia faktu, że podobała nam się ta rola.


W sferze scenografii ciężko uniknąć porównań do średnio udanej Alicji w krainie czarów Tima Burtona. Jak już pisaliśmy, jest niesamowicie kolorowo. Świat jest przemyślany i bogaty. Jego wizja nie całkiem zgadza się z tym, co przedstawił Frank Baum w książkach, ale jest równie ciekawa i fascynująca. Alicji brakowało tego "czegoś", które sprawiałoby, że świat będzie spójny. W tym filmie to "coś" występuje w dużych ilościach i naprawdę można wczuć się w klimat tej baśniowej krainy.

C: Filmem jestem zachwycony. Po pierwsze, nie wolno zapomnieć, że to bajka dla dzieci. Jako taki zawiera masę elementów, które przemawiają do młodszych widzów i kilka straszniejszych (choć w naprawdę umiarkowanym stopniu). Jest bardzo kolorowy, bogaty, a bohaterowie są wyraziści oraz ciekawi. Opowiedziana historia zawiera nie tylko proste elementy stworzone, żeby dzieciom się podobało, ale też kilka takich, nad którymi widz dorosły może się zastanowić i mogą mu się spodobać.

B: Mnie Oz nie zachwycił, ale mam o nim całkiem pozytywną opinię. Jedyną osobą, która naprawdę mnie irytowała, była Michelle Williams w roli Glindy. Reszta wypadła całkiem przyzwoicie (Rachel Weisz szczególnie mnie do siebie przekonała). A porcelanową dziewczynkę najzwyczajniej w świecie pokochałam. Film Sama Raimiego może sam w sobie nie jest wielki i potężny, ale jest na tyle dobry, by móc go obejrzeć całą rodziną w niedzielne popołudnie.



B C
Ocena: 7/10 8/10

3 komentarze:

  1. A mnie właśnie Porcelanka irytowała, a małpka rozczulała. Dziwna jestem. ;D Po prostu nie lubię płaczliwych, kruchych dziewczynek, bo widzę w nich siebie i tę swoją wrażliwość (czyt. płakanie na co drugim filmie, na Ozie oczywiście też płakałam i już nawet nie pamiętam dlaczego)...
    Mila była dla mnie najgorsza. Scena, w której miała się rozpłakać wg mnie wypadła bardzo sztucznie.
    Franco uwielbiam, więc zgadzam się z tym, że pasował do roli. Deppa w tego typu filmach jest zdecydowanie za dużo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie (bo w recenzji wypowiadał się głównie C.) Mila była przeciętna, nie zagrała ani bardzo dobrze, ani bardzo źle. Akurat ja Jamesa nie cierpię, z nieznanych sobie powodów (choć pewnie w jakiś sposób wpłynęła na to pierwsza jego rola, jaką widziałam - w "Jedz, módl się, kochaj"), ale uważam, że akurat jako Oz był świetny. No i, rzecz jasna, bardzo się cieszę, że nie wybrano Deppa - lubię go, ale nie chcę, żeby wszystkie filmy o tematyce baśniowej czy fantastycznej wyglądały tak samo, a do tego właśnie się sprowadza obsadzanie Johnny'ego w głównej roli.

      Usuń
  2. Szykuję się na ten film, a Wasze oceny tylko potwierdzają moje oczekiwania co do tego filmu :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Podziel się swoją opinią dotyczącą recenzji z innymi!